Uwagi: Yaoi
Miała być obiecana
jednopartówka z Kise w roli głównej... Ale się na jednoczęściówce nie zatrzymam
^^ Bardzo się cieszę, że udało mi się to napisać i opublikować ^^ Mam nadzieję,
że przypadnie Wam do gustu ^^
Dedykacja
dla Hibari i Vincee ;) Bardzo Wam dziękuję!
PS: Ma ktoś
ochotę na karty postaci z Neko? :3
Kise nie wiedział, co dokładnie go obudziło. Krople deszczu,
dzwoniące dźwięcznie o dach mieszkania na poddaszu, wpadające przez otwarte na
oścież okno? Porywisty wiatr łamiący gałęzie? A może huk piorunów i światło
błyskawic?
Nie wiedział.
Jedyną rzecz, z której zdawał sobie w tamtej chwili sprawę,
był kac. Na który nawałnica zdecydowanie nie wpływała korzystnie.
- Cholera, mój łeb – warknął waląc pięścią w podłogę po
następnym huku połączonym z rozbłyskiem światła. – Dlaczego akurat teraz…
Mężczyzna ostatkiem sił podniósł się, by zamknąć okno.
- Wreszcie chwila ciszy… - szepnął, opierając czoło o
chłodną szybę. Oknem wstrząsnął kolejny grzmot.
Blondyn westchnął i skierował kroki w stronę kuchni,
całkowicie ignorując kałużę wymiocin w miejscu, w którym jeszcze chwilę temu
leżał, a także stosy śmieci – pustych butelek, opakowań po paluszkach i brudnej
bielizny. Otworzył lodówkę i wyciągnął z niej butelkę z bliżej nieokreśloną
zawartością. Otworzył ją i pociągnął spory łyk, osuwając się plecami po meblu.
Miał dwadzieścia sześć lat i, według niektórych, całe życie
przed sobą.
Ale on tego kompletnie nie czuł. Jego życie było od początku
liceum pasmem ciągłych porażek. Nie ważne, co robił, ciągle przegrywał. Czy w
życiu prywatnym, czy w szkole, czy w karierze.
Przez niektórych uznany za geniusza, przez innych za ideał.
Ale on… Potrafił jedynie kopiować. A kopia nigdy nie przewyższy oryginału.
Każde z jego dawnych szkolnych znajomych oraz przyjaciół w
jakiś sposób ułożyło sobie życie. Tylko nie on.
Midorima już był znanym chirurgiem, mimo, iż dopiero
zaczynał karierę. Mieszkał razem ze swoim chłopakiem – Takao, który zajął się
pracą dziennikarza.
Kuroko miał tę swoją wymarzoną pracę pani przedszkolanki i
ukochanego, który zrobiłby dla niego wszystko – Kagamiego. Do niedawna jednego
z czołowych zawodników reprezentacji, a obecnie dumnego restauratora. Kise do
tej pory zastanawiał się, jak udało mu się to osiągnąć i nie straszyć klientów
samym wyglądem.
Murasakibara otworzył cukiernię i, co dla jego znajomych
było szokiem, znalazł narzeczoną. Teraz właściwie już żonę. Mineko, bo tak
miała na imię, była dietetykiem. Nie przeszkadzało jej to jednak zapychać się
słodyczami z cukierni męża w wolnym czasie.
Nikt nie wiedział, co się stało z Akashim. I chyba nikt z
tego powodu nie zarywał nocy. Chodziły jedynie plotki, że przeprowadził się na
Hokkaido i zajął… produkcją filmów. Ale chyba nikt w to nie wierzył. Ten mały
rudzielec w roli reżysera? Niemożliwe.
A Aomine… Byli razem. On kontynuował karierę modela, a Daiki
został policjantem. Żyli szczęśliwie, zakochani w sobie nawzajem.
Ale… Nie mogło tak zostać. Ta sielanka trwała zbyt długo i w
najbliższej przyszłości miała zwrócić się z nawiązką…
Po siedmiu latach
związku z modelem, mężczyzna stwierdził, że go nie kocha. Porzucił, jak
niechcianą zabawkę i odszedł. Do różowowłosej, cycatej, byłej manager drużyny –
Satsuki, która również pracowała w policji.
Przez jakiś rok wszystko powoli się psuło. Wiecznie się
kłócili, ciemnoskóry zaczynał robić się agresywny. Kise uciekał, a Aomine
niespodziewanie znalazł oparcie w kimś innym.
Nie mógł powiedzieć, że się tego nie spodziewał. Ale i tak
bolało. Czuł, że ma serce w kawałkach i nie ma kto go poskładać. Kompletnie się
załamał. Zaczynał opuszczać sesje, przychodzić pijany, nękać Daikiego.
Ale wtedy znalazł go były kapitan. Mocno strzelił i kazał
się ogarnąć. Kise go posłuchał, ponieważ mężczyzna przygarnął jego serce i
powoli, kawałek po kawałeczku składał w całość.
Te trzy lata były jednymi z najszczęśliwszych chwil w jego
życiu. Ten związek miał solidne podstawy – zaufanie, chęć pomocy, wdzięczność…
Nie, jak poprzedni, bezgranicznego uwielbienia.
Mieszkali razem, były kapitan prowadził kancelarię
prawniczą, a Kise cały czas pracował w zawodzie. Kochali się. Choć dla
niektórych mogło wydawać się to obrzydliwe.
Ale, tak jak wszystko, co do tej pory spotkało blondyna, nie
mogło skończyć się dobrze. To byłoby zbyt piękne.
Trzy miesiące przed tym burzowym wieczorem (dniem? nocą?)
zdarzył się wypadek. Kasamatsu został potrącony przez samochód. Mimo szybkiej
interwencji pogotowia, zmarł kilka godzin później, na kolanach płaczącego Kise.
Tego ledwo poskładane serce nie mogło przeżyć. Blondyn
stoczył się na samo dno. Olał pracę, pił, palił, brał i imprezował. Kilka razy
próbował się zabić, ale z mizernym skutkiem.
Przyjaciele byli bezradni. Miał ich dość, zmienił adres i
nie odpowiadał na telefony, gdy próbowali się z nim skontaktować. Ale on miał
to gdzieś, nie chciał ich widzieć.
Biała komórka leżąca na stole cicho zawibrowała. Cicho
stękając, podniósł się i wziął ją do rąk, odrzucając klapkę.
Dwie wiadomości, sześć nieodebranych połączeń. Midorima, dwa
od managera, Kagamiego, jakaś laska z imprezy i Satsuki. Wstrętna s*ka.
Pierwsza wiadomość sprzed trzech dni. Ciekawe, ile czasu nie
kontaktował? Właściwie, miał to gdzieś.
Od: Kurokocchi
Temat: Weź się w garść, Kise-kun.
Treść: Wakamatsu-kun nie chciałby, żebyś tak skończył.
- Pierdol się, Kuroko. To moje życie. A Wakamatsu już dawno
w nim nie ma – warknął, ledwo powstrzymując się od rzucenia telefonem.
Zerknął pobieżnie na drugą wiadomość i jego usta ułożyły się
w uśmiech. Któryś z kumpli od szklanki informował o kolejnej imprezie. Pół
godziny drogi stąd.
Najlepszy sposób na zabicie kaca? Zapić go. Może będzie miał
szczęście i przez najbliższe kilka dni znów nie będzie kontaktował.
Poszedł do łazienki wziąć szybki prysznic przed wyjściem. Z
lustra zerknęła na niego całkowicie obca twarz. Zapadnięte, podkrążone oczy,
nienaturalnie blada skóra opinająca wystające kości policzkowe, zarost i
matowe, szarawe włosy. Uśmiechnął się upiornie do swojego odbicia i wyszedł z
pomieszczenia. Narzucił na siebie kilka rzeczy z szafy i opuścił mieszkanie.
Przywilej mieszkania w centrum miasta? Wszędzie masz blisko.